07. Ukochane Bieszczady.jpg
07. Ukochane Bieszczady.jpg Rozmiar 138 KB |
Władysław Nadopta urodził się w 1917 roku (tak podaje kilka źródeł, jednak na nagrobku widnieje data 15.05.1922 r.) we Lwowie. Nie spędził tam zbyt wiele czasu; w dzieciństwie został osierocony i w wieku 13 lat, mając przy sobie 1 ubranie i gitarę, wyruszył na samotną wędrówkę po Polsce. Podróżował po kraju ok. 4 lata, zarabiając na siebie przez granie na owym instrumencie. ‘
„To ona uratowała mnie od śmierci, bo dzięki niej miałem co jeść” - wspomina. – „Gdzie ja ludziom nie przygrywałem, i w Przemyślu, i na Podhalu, i nawet nad morzem. A kiedy stęskniony wróciłem wreszcie do Lwowa, niedługo po mnie weszli Niemcy”
.’ W wieku 17 lat trafił na przymusowe roboty w głąb Rosji, do Reichu. Przesiedział tam całą wojnę, harując na roli, przy kopaniu grobów, czy przy sadzeniu drzew. Po wojnie postanowił przyjechać do Polski. Nie mógł bowiem wrócić na Kresy, owładnięte wówczas przez Stalina. Najpierw zawitał w Łodzi, później na Śląsku, gdzie znalazł pracę w kopalni.
„Zresztą to był najgorszy okres w jego życiu, bo górnikiem trzeba się urodzić, a on urodził się w bezkresie ukraińskiego stepu, dającego poczucie niczym nieskrępowanej swobody. Przywykł do wiatru, który niósł wonność nieskoszonych traw, do palącego słońca i tego miliarda migających na nieboskłonie gwiazd”.’ – pisze o Władku Andrzej Potocki. Korzystając z urlopu wsiadł w pierwszy autobus i pojechał w Bieszczady, aby być bliżej ojczyzny. W górach zakochał się od razu. Rok później podjął decyzję, że chce zostać tam na stałe i tak też uczynił, zostawiając żonę i syna, o których nie ma żadnych istotnych informacji. W Bieszczadach został drwalem, a kiedy „w lesie nastawał martwy sezon na cięcia, Władek brał plecak, kilka konserw i przemierzał bieszczadzką puszczę szukając zrzuconych przez jelenie poroży. A w tym był mistrzem nad mistrzami, znajdował wieńce tak ogromne, że nie był w stanie ich sam udźwignąć”. – pisze Krzysztof Potaczała. Trudności ze znalezieniem jakiejkolwiek roboty nastąpiły, kiedy Nadopta odmówił pracy przy burzeniu Cerkwi w Lesku. „Chyba by mi ręka uschła” - zarzeka się. – „Byli jednak tacy, którym powieka nie drgnęła, gdy niszczyli święty przybytek”.