Przygoda Władka z GOPR-em zaczęła się w roku 1971. Zraniony w dłoń, poszedł do starego schroniska w Ustrzykach Górnych, gdzie Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe miało swój dyżur i nieśmiało poprosił o pomoc. Był niezmiernie wdzięczny za opatrzenie mu ręki i rychło swoją wdzięczność okazał. „Dziś jestem przekonany, że był to pierwszy kontakt Władka z GOPR-em, którego rychło stał się członkiem wspierającym. Wspierał nas fizycznie w akcjach ratunkowych, wspierał życzliwym słowem i samą swą obecnością. A miała ona praktyczne znaczenie, bo jego bieszczadzkie życie kręciło się przecież wokół górskich schronisk.” – pisze Jerzy Korejwo, który to opatrzył wtedy Nadopcie rękę. Nadopta nie był ratownikiem, ale płacił składki jako tzw. członek wspierający GOPR. Pomógł w wielu akcjach. Kiedy ratownicy nie potrafili dotrzeć do miejsca wypadku, on szybko ich tam przekierowywał, tym samym ratując życie.